
Fot. Policja (Facebook)
Dramatem zakończył się kulig zorganizowany w warmińsko-mazurskim. Adam K. zaprosił dzieci z sąsiedztwa do udziału w kuligu. Tam doszło do wypadku, w wyniku którego jego córka i jej koleżanka trafiły do szpitala.
Kiedy Adam K. wykonywał skręcał, jego 15-letnia córka Karolina i jej 14-letnia koleżanka Julia wypadły z drogi. Dziewczynki z impetem uderzyły w drzewo. Starsza z nich doznała ciężkich obrażeń głowy, a młodsza ma złamaną rękę. Obie zostały przewiezione do szpitala w Elblągu.
Co z poszkodowanymi nastolatkami?
Jak donoszą dziennikarze "Faktu" stan Karoliny był bardzo poważny. 15-latka musiała została poddana operacji głowy. Trwający kilka godzin zabieg zakończył się sukcesem. Stan nastolatki się poprawia. Jej życie nie jest zagrożone.
Adamowi K. grozi kara 8 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna musiał oddać prawo jazdy policjantom i odpowie za spowodowanie wypadku. Kierowca złamał też przepisy zabraniające pojazdom ciągnięcia sanek czy innego tego typu sprzętu.
Głos zabrała jedna z sąsiadek państwa K. Kobieta przyznała, że wypadek stanowi ogromną traumę dla całej rodziny Adama K. Sądzi też, że 40-latek wycierpiał tak wiele, że powinno się odstąpić od wymierzenia mu kolejnej kary.
„Rodzice są załamani. Nie ma co karać ojca. On swoją karę już poniósł” – argumentowała sąsiadka, cytowana przez "Fakt".
Sąsiadka państwa K. zdradziła, że Adam K. nie był jedyną osobą, która zorganizowała dla dzieci kulig samochodowy. Wypadek mógł zdarzyć się każemu.
„Jak spadł pierwszy śnieg, to u nas we wsi wszyscy powariowali. (...) Tak szczerze, to wszyscy robimy tu takie kuligi. Po prostu nieszczęśliwy wypadek” – mówiła sąsiadka w rozmowie z "Faktem".
o2.pl