
Wyjący wir brązowego kurzu pochłania podróżników kroczących przez Isiolo. Kilka tygodni później można usłyszeć, że 11 osób zginęło w okolicy tego miasta w północnej Kenii w ciągu ostatnich 10 dni. Epidemia Covidu wciąż trwa w tym zduszonym kurzem powietrzu i na spieczonej, suchej ziemi. To morderstwo i niedola mogłyby być niemal biblijne, gdyby nie były tak bardzo współczesne.
Ma to jednak miejsce po drugiej stronie kontynentu, gdzie zmiana klimatyczna i nadmierne wypasanie przyspieszyły powiększenie się obszaru Sahary na południe, na tereny Mali, Nigeru i północnej Nigerii. Sahel i Maghreb doświadczyły poszerzającego się pustynnienia, a wraz z nim, gwałtownych kryzysów humanitarnych i wzrostu agresji, szczególnie wśród Islamskich ekstremistów.
W Kenii morderstwa nie mają (jeszcze) podłoża w młodych religiach. Jednak rosnące utrudnienia dostępu do żywności w kraju, znanym jako ostoja stabilności i dyplomacji Rogu Afryki i obecnie rozdartego przez wojnę, są wzmagane przez wiele tych samych czynników, które pozostawiły Sahel w płomieniach. Liczne morderstwa w ciągu ostatnich dwóch lat, w tym morderstwa dwóch przełożonych w Marsabit, 160 mil na północ od miasta Isiolo, oraz ośmiu innych w czasie ataku w maju, niedaleko stolicy regionu spowodowały brutalne represje z rąk kenijskich policjantów i pozostałych służb.
Jednego dnia w czerwcu, w czasie represji w hrabstwie Marsabit, policjanci przejęli 200 karabinów maszynowych, karabinów automatycznych oraz innych rodzajów broni, oraz około 3,000 sztuk amunicji. Tak jak na zachodzie Afryki, problemy w Kenii pogłębiają się przez zmiany klimatyczne. W Kenii trwa najbardziej dotkliwa susza w ciągu ostatnich 40 lat, jak informuje rząd i ONZ. Ponad 4 miliony osób ma problem z dostępem do żywności, a 3.3 miliony nie mają wystarczająco pitnej wody.
Na przestrzeni Rogu Afryki, to nawet 11.6 milionów osób w potrzebie.
Ileret, na północnym wybrzeżu jeziora Turkana, jest znane z bycia suchym. Mimo to miejscowi pasterze-koczownicy już od wieków znali sposoby na przetrwanie, a nawet dogodne życie w tak surowych warunkach. Ich stada kóz i wielbłądów są regularnie tuczone świeżymi pastwiskami, które wyrastają na sawannach, gdy tylko spadnie deszcz. Od dwóch lat, jednak nie spadł deszcz. Miejscowi reprezentanci regionu Ileretu powiedzieli CNN, że około 85% zwierząt hodowlanych zdechło. Pozostałe stado prowadzą teraz na południe, w poszukiwaniu pastwisk na wypasanie. Wychodzi na to, że każdy, kto przetrwał, ma niewiele środków, by dalej żyć.
Akuagok to wdowa, żyjąca w manyattcie (grupie koczowniczych chatek), około pół godziny drogi na północ od Ileret. Chatki w większości chronią przed pustynnymi wiatrami, ale przed pyłem, który zatruwa płuca jej sześciorga dzieci już nie. Kobieta jest w stanie przetrwać, ponieważ co trzeci dzień otrzymuje jeden posiłek. Posiłki są zależne od tego, czy uda jej się sprzedać węgiel w Ileret i jeśli tak, zarobek przeznacza na niezmieloną pszenicę, którą jej starsze dzieci ręcznie mielą za pomocą kamienia, by produkt wymieszać z wodą i uformować chapattis.
„Jem, kiedy mogę. Zazwyczaj nie jem codziennie. Czasem, po sprzedaniu węgla jestem w stanie zjeść raz lub dwa w ciągu trzech dni,” mówi.
Jej najmłodsze dziecko, Arbolo, ma dwa lata. Chłopiec zanosi się płaczem, gdy kładą go, aby zmierzyć jego wzrost w ramach pomocy realizowanej przez Medecins sans Frontieres (MSF) – ale staje się apatyczny, gdy taśma mierząca jego ramiona wskazuje czerwony obszar miary stopnia niedożywienia. Czerwony stopień oznacza dotkliwe niedożywienie – większość osób powiedziałaby ‘wygłodzenie’.
Członkowie plemienia Akuagok, Daansanachowie, gromadzą się wokół niej, wykrzykując własne doświadczenia utraty – utraty przyjaciół z powodu choroby, być może spowodowanej głodem, utraty zwierząt, oraz o tym, jak teraz nawet trochę zarabiając, to wciąż nie jest wystarczająco na podstawowe potrzeby.
W Ileret koszt żywności wzrósł trzykrotnie od czasu inwazji Rosji na Ukrainę, 24 lutego bieżącego roku. Ukraina była producentem 11.5% pszenicy na świecie, którą eksportowano oraz 17% eksportowanego marketu kukurydzy. Mąka kukurydziana, znana jako ugali, to jeden z głównych składników żywności w Kenii. W całej Kenii cena Ugali wzrosła dla większości osób co najmniej dwukrotnie.
Nawet gdyby w Ileret spadł deszcz, życie Akuagok niewiele by się poprawiło. Nie ma już zwierząt, a ceny żywności prawdopodobnie niewiele się zmniejszą. Światowy Program Żywnościowy, realizowany przez ONZ mógłby się zaangażować, jako że zwykle otrzymuje 40% swoich zapasów pszenicy od Ukrainy. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa stara się o 172 miliony dolarów wsparcia dla Rogu Afryki, aby zapobiec katastrofie. A tak długo, jak trwa wojna na Ukrainie, suma wsparcia z pewnością będzie rosła.
Kenia doświadczyła wcześniej okresu bezprawia i napadów na jej teren. Jednak dla wielu, nawet tych, którzy przyzwyczaili się do widoku brutalnych walk ich grupy etnicznej i przejęcia pastwisk lub łapanek bydła, obecna sytuacja w Kenii jest gorsza. Przywódca społeczny Samburu i znany muzyk, Lemarti Lemar zwierza się z utraty „co najmniej trzydziestu” sztuk bydła z powodu suszy.
„Ludzie tracą wszystko, co mają. Jeśli mężczyzna straci 50 sztuk bydła, to utracił 25 tysięcy dolarów lub więcej. Jednakże jeszcze niebezpieczniejsze jest to, że młodzi moran (wojownicy) nie mają żadnego bydła. Zdobywają nielegalnie broń, kiedy nie mają zajęcia. Przestali słuchać starszyzny i niektórzy stali się gangsterami,” opowiada CNN. „Tracimy kontrolę,” dodaje.
W połowie kolejnego miesiąca Kenię czekają powszechne wybory. W czasie wyborów często wzrasta poziom lęku i niestabilności w kraju, a jeśli wyniki są wątpliwe, znacznie wzrasta ryzyko agresji na tle politycznym.
Na terenach północnych hrabstw, wśród zmarginalizowanych społeczności politycy z miast oferują puste słowa, w których obiecują zażegnanie zaczynającego się kryzysu. Rząd sprawnie poradził sobie z brakiem paliwa w lipcu. Natomiast większość ludności Kenii jest usytuowana w centrum i na południu kraju, i ze względu na to problem północy nie był często poruszany w czasie wyborów.
Po wyborach jest jednak szansa, aby zwrócić uwagę rządu na ten problem, w wyniku którego pasterze w poszukiwaniu pastwisk przyprowadzają wielbłądy na wypasanie się na żywopłotach w Isiolo. Ich poszukiwania sprawiły, że wkroczyli do parków i sanktuariów, i są coraz bliżej atrakcji turystycznych, które są najpopularniejszym eksportowanym produktem Kenii.
Nie zastosowano żadnego sposobu na pozbycie się pasterzy z miejsc, w których są nieproszeni, a już wiadomo, że straty w roślinności wywołane przez ich bydło nie mogą być nadrobione w czasie deszczów, jeśli te jeszcze się pojawią. Dotychczasowe doświadczenie w Afryce pokazuje, że susza w połączeniu z nadmiernym wypasaniem sprawia, że deszcze wypłukują znaczną część warstwy uprawnej gleby. Później, w ciągu zaledwie kilku lat, w takim miejscu powstaje pustynia.
„Zawsze, gdy ludzie głodują i nie mają innych opcji [wyżywienia] następuje kryzys bezpieczeństwa. (W) Kenii północnej sąsiadujemy z południowym Sudanem, Etiopią i Somalią, i każde z nich wciąż jest w szponach konfliktu, którego odłamy ingerują w ekosystem. To, co się obecnie dzieje, to ogromna ilość broni i rosnący głód, więc tak, nazwałbym to kryzysem bezpieczeństwa,” mówi Frank Pope, prezes organizacji charytatywnej Save the Elephants, której siedziba znajduje się w parku narodowym Samburu w Kenii.
Organizacja pana Pope pracuje również ze słoniami w Mali w zachodniej Afryce. Ostrzega, że tak, jak większość Afryki zachodniej było niedawno pokryte sawanną, teraz to obszar, na którym żyją wyłącznie „słonie, kozy i buntownicy”.
Połączenie suszy, szalejących cen żywności i paliwa z powodu odległej wojny, biedniejącej ludności i wojen domowych, pukające do drzwi Kenii to mieszanka wybuchowa. Takie wiadomości są raczej złe dla misji humanitarnych, przeprowadzanych w sąsiadujących Somalii, Etiopii i południowym Sudanie, które są zależnie od portów w Kenii oraz jej względnej stabilności, ze względu na bycie bazą operacyjną i kluczową dla logistyki lokalizacją.
Wraz ze skutkami zmian klimatycznych, wyraźnych w Kenii, z głodującymi dziećmi i wycieńczonymi matkami, a dodatkowo, doświadczając skutków desperackich prób przetrwania pasterzy i koczowników, kraj znany niegdyś z jego stabilnej sytuacji nie wygląda już na zdolnego poradzić sobie w pojedynkę.