
Ta książka da nam odpowiedź twierdzącą. Nazwać powieść Eliasa Hirschla pełną czarnego humoru to za mało. Myśląc o czarnym humorze zakładamy, że mrok i dowcip są sobie równorzędne. Tymczasem w Hundert schwarze Nähmaschinen humor, chociaż najwyższej klasy, pełni rolę służebną dla smutnej opowieści. Tę najwyższą klasę należy mimo wszystko podkreślić. Można popłakać się ze śmiechu. Właśnie, popłakać się.
Popłakać się można także nad losem pracownika domu dla schizofreników. I nad jego pacjentami, oczywiście. To, że humor jest przede wszystkim narzędziem, dobrze służy lekturze. Sprawia, że ze zbioru anegdot o ośrodku dla psychicznie chorych, książka ewoluuje w stronę pełnoprawnej, dobrze zbudowanej powieści. Filozoficznej w dodatku.
Miejmy nadzieję, że doczekamy się polskiego tłumaczenia książki. Wtedy wszyscy będziemy mogli poczuć się tak chorzy psychicznie, jak jej bohaterowie. Nie może być, żeby to cenne przeżycie zostało zarezerwowane dla niemieckojęzycznych. Polska żąda austriackiego szaleństwa!
plportal.pl