
Papież Franciszek uchodzi za wielkiego orędownika pokoju i dialogu, za co był ceniony nawet przez lewicę czy liberałów. Jednak gdy rosyjskie czołgi od miesiąca rozjeżdżają Ukrainę, przywódca Kościoła regularnie unika wypowiadania się na temat tego, kto jest agresorem. Czyżby papieski pacyfizm okazywał się być zbankrutowaną ideologią? I czego papież tak naprawdę się boi?
Wojna w Ukrainie. Wypowiedzi papieża Franciszka
Kilka dni temu Franciszek przemówił do uczestników Kongresu Papieskiej Fundacji Gravissimum Educationis tak: „Mówimy o edukacji, a kiedy o niej myślimy, myślimy o dzieciach, młodzieży… Pomyślmy o tylu żołnierzach, którzy są wysyłani na front, bardzo młodych, rosyjskich żołnierzach, biedakach. Pomyślmy o tak wielu młodych ukraińskich żołnierzach, o mieszkańcach, o młodzieży, młodych kobietach, chłopcach, dziewczynkach”
W innych przemówieniach czy kazaniach papież również regularnie wspomina o wojnie. Przykładowe fragmenty, za oficjalnym tłumaczeniem watykańskich social mediów:
- „Nie ustaje brutalna agresja przeciwko Ukrainie. Bezsensowna masakra, podczas której każdego dnia powtarzają się rzezie i okrucieństwa. Nie ma dla tego żadnego usprawiedliwienia! Błagam wspólnotę międzynarodową, aby zaangażowała się w położenie kresu tej odrażającej wojnie.”
- „Z bólem w sercu dołączam swój głos do głosu zwykłych ludzi, którzy błagają o zakończenie wojny. Niech w imię Boga zostanie wysłuchany krzyk cierpiących… W imię Boże proszę was – powstrzymajcie tę masakrę!”
- „W piątek 25 marca, podczas Celebracji pokutnej o godzinie 17.00 w Bazylice św. Piotra, poświęcę Niepokalanemu Sercu Maryi Rosję i Ukrainę.”
Wojna w Ukrainie. Franciszek zrównuje sprawcę i ofiarę
Zauważyć można tu przynajmniej kilka prawidłowości. Po pierwsze, Franciszek stara się unikać wspomnienia o tym, kto kogo najechał. Gdy wspominana jest Rosja, albo rosyjscy żołnierze, to przeciwstawiane są Ukrainie i jej siłom zbrojnym. Papież modli się o walczących po obu stronach i o dwa kraje.
Rzecz jasna, na swój sposób, młodzi Rosjanie wepchnięci do armii cierpią. Mogli zostać zbałamuceni nacjonalistyczną propagandą albo nie mieć innych perspektyw ekonomicznych, a teraz ktoś im każe iść i mordować. Jak to pisał Andrzej Sapkowski, dzida to broń wielmożów, kij, mający biedaka na każdym z końców.
Ale papież Franciszek zachowuje się, jak gdyby do wojny doszło na skutek działań dwóch równorzędnych podmiotów. Ot, dwa kraje pokłóciły się i wojują. Tymczasem, co będziemy podkreślać w nieskończoność, to agresywna dyktatura najechała na pokojowo nastawiony kraj demokratyczny. Sto procent odpowiedzialności za wojnę spoczywa po stronie Moskwy. Młodzi rosyjscy żołnierze są narzędziem zbrodni popełnianym przez rosyjskich przywódców.
Cyniczne wydaje się być twierdzenie Franciszka, jakoby sprawcy zbrodni należało się takie samo traktowanie, jak ofiary. Tak samo trzeba potraktować pomijanie odpowiedzialności Putina i Rosjan za wywołanie wojny. Papież wezwania do zakończenia wojny i opamiętania się rzuca w powietrze, do wszystkich – czyli do nikogo. W tym momencie wojnę może zakończyć jeden człowiek – Władimir Putin. Rzucanie jakichś apeli do „wspólnoty międzynarodowej” to wołanie na puszczy.
truestory.pl